Po czym nie oceniać wina
Z winami jest jak z kobietami. Czasem starczy jeden rzut oka na butelkę i od razu wiesz, że tanio nie będzie. Choć pozory lubią mylić. Dlatego nie należy oceniać książek po okładach, kobiet po butach, ani wina po kształcie dna butelki. Krążą legendy, że im większe w nim wgłębienie, tym lepsze wino.
Czy jest w tym micie choć odrobina prawdy? Jaka jest prawdziwa przyczyna, że jedne butelki wgłębienie mają a inne nie? Czy na bazie jego wielkości można wysnuć jakiekolwiek wnioski?
Jakość i wielkość wgłębienia teoretycznie nie mają żadnego związku. Ale praktycznie takie twierdzenie – jako pewna generalizacja – nie jest pozbawione sensu. Oczywiście nie sprawdzi nam się zawsze ale…
Większe wgłębienie to droższa w produkcji butelka. Droższe opakowanie zatem może sugerować droższy wkład, czyli wino. Z drugiej strony, możemy łatwo sobie wyobrazić, że producent mając słaby wkład, posłuży się ładnym opakowaniem, żeby skłonić nas do kupienia butelki. Sytuacja jest niejasna i może z pomocą przyjdzie nam prawdziwa funkcja tego enigmatycznego kształtu?
Teorii jest wiele i żadnej nie możemy być pewni w 100%. Najbardziej prawdopodobne z nich to:
- Aby nie było wypukłości w drugą stronę – teoretycznie niedoskonale płaskie dno mogłoby powodować wywracanie się butelki. To jednak nie tłumaczy kilkucentymetrowych wgłębień.
- Aby łatwiej było sommelierowi bajerancko nalać wino – możliwe, choć istnieje wielka szansa, że w czasach gdy tworzono pierwsze wgłębienia nikt nie myślał o tym, że można efektowanie nalewać wino.
- Im większe jest wgłębienie, tym większa finalnie wydaje się butelka więc łatwiej ją zobaczyć na półce i mamy wrażenie, że kupujemy więcej – to w mojej opinii bardzo prawdopodobne wytłumaczenie.
- Wgłębienie sprawia, że osad wytrącający się w miarę starzenia się wina, pozostaje w butelce na dnie aż do czasu nalania ostatniego kieliszka.
Teorii jest więcej. Część z nich z pozoru wydaje się być naciągana, ale może jednak coś w tym jest? Może chodzi o większą wytrzymałość na ciśnienie w butelce (w musujących na pewno by się to przydało), a może też o to, żeby butelka miała większą powierzchnię szkła i szybciej chłodziła wino? Mało prawdopodobne, ale kto z nas by nie chciał czasem mieć wielkiej dziury, żeby schłodzić wino w 5 minut. Jest też teoria o tym, że czyszczenie jest łatwiejsze dzięki spływającej bardziej równomiernie na dno wodzie. Tylko po co czyścić butelkę, która i tak idzie do recyklingu.
W tym momencie przypomina mi się czytany jakiś czas temu apel najznamienitszych światowych dziennikarzy do producentów. Duże, ciężkie butelki z dużym wgłębieniem są… NIEEKOLOGICZNE! Dlaczego? To kwestia transportu. Kto z nas trzymał kiedyś pustą butelkę w której był pewien, że jeszcze jest wino, ten wie o czym piszę. „Zwykła” butelka waży około 400 gramów. Masywna, wyglądająca na super drogą, nawet do kilograma. Spedycja zbędnych kilogramów to więcej zużytego paliwa. Stąd już prosta droga do wniosku, że właśnie przez te „bogatsze” butelki mamy smog w miastach. I jeśli ta kwestia jest bliska naszemu sercu, pozostaje nam pić wino z kartonu!